wtorek, 17 kwietnia 2012

Z minuty na minutę gorzej...

Michałka zobaczyłam w czwartek rano. Leżał w inkubatorze z sondą do żołądka i wenflonami. Obok w inkubatorze leżał chłopiec z 24 tc, był wielkości dłoni i ważył niewiele ponad 500 gram. Moja mama gdy weszła pierwszy raz do sali, to wystraszyła się, że to maleństwo to nasz Maluch.

Lekarze byli bardzo zadowoleni z jego stanu. Co prawda w nocy podłączyli mu CPAP, ale to bardziej profilaktycznie. To, że jest z nim dobrze było dla mnie tak oczywiste, że nie czułam stresu co będzie z nim dalej.

Niestety popołudniu dostał nietypowej wysypki. Były to swędząco-bolesne kropki na rączkach, nóżkach i tułowi. Nie było możliwości, żebym mogła go wziąć na ręce. Lekarze mówili, że nigdy do tej pory takiej wysypki nie widzieli i nie wiedzą co to jest. Oddali wymazy na posiew, ale wiadomo, że wyniki sa dopiero po kilku dniach, a tutaj trzeba działać od razu. Maluszek został przewieziony karetką do innego szpitala na konsultacje. Tam zalecono kąpiele w herbacie i wprowadzenie odpowiednich leków. Pamiętam, że na całym oddziale było czuć olejek herbaciany...

Zdjęć z wysypką nie będę upubliczniać, bo to nie był miły widok.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz